Światowe Forum Ekonomiczne opublikowało w styczniu raport, który mówi wprost: konflikt zbrojny i polaryzacja społeczna to główne zagrożenia 2025 roku. Na świecie toczy się 56 konfliktów zbrojnych – najwięcej od zakończenia II wojny światowej. Liczby rosną, napięcie narasta, a podziały pogłębiają się.

Możesz pomyśleć: „To są sprawy wielkich państw, nie moje”. Ale czy na pewno?

Te same mechanizmy, które prowadzą do eskalacji na poziomie globalnym, działają też w naszych domach, biurach i relacjach. Polaryzacja zaczyna się nie na forum ONZ. Zaczyna się przy stole, przy kawie, w rozmowie z kimś, kto myśli inaczej.

Kiedy przestajemy słuchać

Świat się dzieli, bo przestaliśmy rozmawiać. Wybraliśmy obozy. Stwierdziliśmy, że druga strona „tego nie zrozumie”, że „z nimi nie da się gadać”. I wtedy przestajemy próbować.

W mediacji widzę to samo na mniejszą skalę. Ludzie przychodzą po latach milczenia, unikania, trzymania dystansu. Nie dlatego, że nie mieli czego powiedzieć. Ale dlatego, że uznali, że rozmowa nie ma sensu.

A przecież to właśnie w takim momencie rozmowa ma największy sens.

Polaryzacja to nie tylko poglądy polityczne czy światopogląd. To sposób myślenia: „my przeciw nim”, „dobrzy przeciw złym”, „ci, którzy rozumieją, i ci, którzy nigdy nie zrozumieją”. Gdy w głowie utrwalamy taki podział, dialog umiera, zanim jeszcze się zacznie.

Czego uczy nas globalna skala konfliktu?

Eksperci z Światowego Forum Ekonomicznego mówią jasno: fragmentacja świata i erozja zaufania to fundamenty dzisiejszego chaosu. Kraje przestały ze sobą rozmawiać. A gdy przestaje się rozmawiać, pozostaje tylko siła.

Podobnie jest w naszych relacjach.

Gdy przestajemy wierzyć, że druga osoba może usłyszeć nasze racje, przestajemy je wyrażać. Gdy uznajemy, że ktoś „i tak nie zmieni zdania”, to przestajemy szukać porozumienia. I wtedy zostaje tylko walka – o rację, o kontrolę, o ostatnie słowo.

Raport WEF wskazuje też coś jeszcze: dezinformacja. To drugie najważniejsze zagrożenie krótkoterminowe. Nie chodzi tylko o fake newsy w internecie. Chodzi o to, że zaczynamy wierzyć w nieprawdziwe obrazy drugiej strony.

W mediacji często spotykam się z tym samym. Każda ze stron ma swoją wersję wydarzeń. Swoją prawdę. I obie strony są przekonane, że „tamci kłamią” albo „celowo wszystko przekręcają”. Tymczasem najczęściej obie strony mówią szczerze – tylko widzą tę samą sytuację z zupełnie innej perspektywy.

Co możemy zrobić w naszej skali?

Możesz pomyśleć: „Co ja mogę zmienić w świecie pełnym konfliktów?”. Nie zatrzymasz wojny. Nie powstrzymasz polaryzacji na poziomie międzynarodowym.

Ale możesz zatrzymać ją w swoim życiu.

Możesz zrobić coś prostego, a jednocześnie bardzo trudnego: usiąść i porozmawiać z kimś, z kim od dawna nie rozmawiasz. Z kimś, kogo poglądy Cię drażnią. Z kimś, kto myśli inaczej.

Nie musisz się zgadzać. Nie musisz zmieniać zdania. Ale możesz spróbować usłyszeć, dlaczego ta osoba widzi świat tak, jak widzi.

Bo polaryzacja kończy się tam, gdzie zaczyna się ciekawość.

Od czego zacząć rozmowę w podzielonym świecie?

Jeśli czujesz, że napięcie narasta, a rozmowa się urywa – nie od razu oznacza to koniec.

Możesz:

Nazwać to, co czujesz – „Widzę, że mamy na to różne spojrzenia. Czy możemy porozmawiać, zamiast się kłócić?”

Zapytać, zamiast zakładać – „Dlaczego tak uważasz?” zamiast „Nie rozumiesz, jak to działa”.

Poszukać wspólnego gruntu – Nawet jeśli się nie zgadzacie w szczegółach, prawdopodobnie macie wspólne wartości: bezpieczeństwo, stabilność, dobro bliskich.

Dać sobie czas – Nie każda rozmowa musi zakończyć się rozwiązaniem. Czasem wystarczy, że po prostu się odbyła.

Porozumienie to decyzja, nie przypadek

Raport z Davos kończy się wezwaniem: potrzebujemy „ponownych wysiłków na rzecz odbudowy zaufania i wspierania współpracy”. To nie przypadek, że eksperci od globalnych ryzyk mówią językiem mediatorów.

Bo wiedzą, że bez zaufania nie ma współpracy. A bez współpracy nie ma rozwiązań.

Zaufanie nie pojawia się samo. Trzeba je odbudować – krok po kroku, rozmową po rozmowie.

Świat się dzieli. Ale ty możesz zacząć łączyć. Nie na szczytach w Davos. Po prostu przy najbliższym stole.